sobota, 22 października 2011

***
-Dziękuję, że przyszłaś z tym do mnie. - powiedział miłym tonem około pięćdziesięcioletni mężczyzna ubrany w czarny garnitur.
-Sam by nie przyszedł, boi się i wstydzi. - powiedziała Siv.
-Rozumiem, to faktycznie dość delikatna sprawa. - stwierdził.
-Co teraz z nim będzie?
-Trzeba ustalić, jakie rzeczywiście jest jego Powołanie i zacząć zwyczajną naukę w tym kierunku.
-Pan nic nie rozumie! - niemal krzyknęła zdenerwowana Siv. - Przecież mówiłam, że nie ma!
-Drogie dziecko, spokojnie. - powiedział łagodnie. - To jest niemożliwe. Jedynym wytłumaczeniem dlaczego niczego nie widział, byłaby jakaś niezwykle silna blokada psychiczna, wytworzona na skutek traumatycznego przeżycia, a dzięki naszej opiece nad uczniami i ich rodzinami szanse na takie zdarzenie są znikome.
-Ale proszę pana! On naprawdę nic nie wiedział! - Siv nie zamierzała się uspokajać.
-Bo tak Ci powiedział?
-Dlaczego miałby mnie okłamywać?
-Z tego samego powodu, dla którego okłamuje teraz wszystkich. Czegoś się najpewniej boi. Może myśli, że sobie nie poradzi, albo boi się, że będzie musiał wyjechać daleko do domu, zostawić przyjaciół. Powody są różne i w mojej wieloletniej karierze natrafiałem na bardzo dużo podobnych przypadków.
Siv nie wiedziała co powiedzieć. To miało sens. Rzeczywiście mogło tak być. Jednak z drugiej strony... Nagle wpadła jej do głowy myśl, że może miał taką samą wizję jak ona, tylko dlaczego jej o tym nie powiedział? Ona przecież opowiedziała mu wszystko. Aż tak go to przeraziło? W sumie, to Siv miała przecież jeszcze drugą, która jakoś trzymała ją przy duchu. Co ona by zrobiła, gdyby miała tylko tą złą? Powiedziałaby mu tak czy siak.
-Zatem do widzenia Sivro. Nie przejmuj się, zrobimy co w naszej mocy aby pomóc Twojemu przyjacielowi. - wyrwał ją z zamyślenia.
-No dobrze. Do widzenia. - odpowiedziała niechętnie i wyszła.