niedziela, 12 lutego 2012

-Zniszczyć? Przecież to niemożliwe! - powiedział młody, niewysoki chłopak. Miał krótko przystrzyżone, czarne włosy, podłużną twarz o bystrych oczach i krótko przyciętą bródkę. Miał na sobie czarny t-shirt z logiem jakiejś kapeli metalowej oraz nieco przetarte jeansy. Na prawym przedramieniu widniał tatuaż w kształcie wiązki błyskawic wewnątrz okręgu.
-Czyżby? - odpowiedział mężczyzna w średnim wieku. Miał dłuższe, sięgające ramion siwe włosy. Twarz zasłaniała ciemnozielona bandana, znad której patrzyły brązowe oczy. Nosił starą, skórzaną kurtkę, na której niegdyś widniały jakieś napisy, jednak teraz został po nich jedynie mało wyraźny ślad.
-Każde wielkie państwo miało swój koniec. Egipt, Persja, Grecja, Rzym, Rzesza niemiecka, ZSRR... - kontynuował po chwili ciszy.
-Ale Organizacja to nie państwo.
-Nie jest zwyczajnym państwem. Jest superpaństwem. Dlatego wydaje Ci się, że jest niezniszczalne.
-Nawet jeśli, to jesteś sam.
-Jestem? - powiedział tajemniczo.
Młodzieniec rozejrzał się z niepokojem po polanie. Nie dostrzegł jednak nikogo.
-Poza Tobą nikogo tu nie widzę. - powiedział niepewnie.
-No właśnie. - uśmiechnął się starszy. - Nie widzisz.
Wyciągnął rękę i pokazał znak na swoim przedramieniu. Nagle ziemia pod nimi zaczęła drżeć i formować znak Organizacji.
-Jak?! Przecież Twój znak nie rozbłysł! - krzyknął zaskoczony.
-Jeśli to nie byłem ja, ani Ty, to znaczy, że jednak ktoś tu jest. - stwierdził.
Znak chłopaka rozbłysł. Po chwili koncentracji widział dokładnie pole elektromagnetyczne ziemi i wszelkie jego zakłócenia. Jednak poza kilkoma zwierzętami nie widział żadnego innego. Co więcej, wydawało się, że jego rozmówca także nie wytwarza choćby najsłabszego pola. W pewnym momencie ziemia znów zaczęła drżeć. Wrócił do normalnego spektrum fali elektromagnetycznej i zobaczył, że drugi mężczyzna zniknął, a widoczny na ziemi znak organizacji zdawał się być pęknięty.

środa, 4 stycznia 2012

Organizacja

"Do not turn evil. For any cost"

Ogólnoświatowa Organizacja Utalentowanych panicznie boi się jednej rzeczy - stania się złą. Jej najwyżsi rangą przedstawiciele zdają sobie sprawę, że nawet jeden zły utalentowany może wyrządzić niepowetowane szkody na świecie. Z tego powodu OU bardzo dba o podopiecznych już od momentu narodzin. Rodzina utalentowanego dostaje specjalne wsparcie, aby zminimalizować ilość czynników mogących negatywnie wpływać na rozwój dziecka. Wchodzi w to wsparcie finansowe, na tyle wysokie aby nie zabrakło mu niczego potrzebnego i w przyszłości nie pożądał bogactwa, ale nie przesadne, żeby go nie zepsuć. Jednak jest też nieco mroczniejsza strona tego wsparcia. Czasem się zdarza, że utalentowane dziecko przychodzi na świat w rodzinie patologicznej. Wtedy albo dziecko zostaje odebrane i przekazane "lepszej" rodzinie, albo rodzicie "naprawieni" modyfikacją pamięci, czasem w ogóle struktury mózgu. Podobnie dzieje się z dziećmi, które zaczynają wykazywać skłonności w kierunku zła. Dodatkowo cały czas nad zdrowiem psychicznym młodych czuwa psychoterapeuta, nazywany wychowawcą, bądź opiekunem. W efekcie źli utalentowani właściwie nie istnieją, jednak wszyscy patrzą na świat przez okulary nałożone przez OU.

Organizacja nie angażuje się w żadne międzynarodowe konflikty. Utalentowani nie mają formalnego zakazu wstępowania do armii, ale zazwyczaj jeśli już wstępują, to zostają lekarzami polowymi. Żołnierzy z Talentem, którzy walczyli na froncie była garstka i uczestniczyli oni jedynie w wojnach przeciwko krwawym dyktatorom, którzy nie kryli się ze swoim okrucieństwem nawet względem obywateli własnego państwa.