piątek, 15 października 2010

Wysoka kobieta o krótkich, blond włosach weszła do pokoju, w którym czekał Xeras.
-Przepraszam panią, ale chyba pomyliła pani sale, ja czekam tutaj na pana...
-Xeras, czyż nie? - nie pozwoliła mu dokończyć.
-Tak - odpowiedział zdezorientowany.
-Zatem nie pomyliłam. - odpowiedziała łagodnie. - Nazywam się Theria. Wiem, że dotychczas przejawiałeś zdolności w kierunku fizyki, jednak jak pokazało Twoje powołanie, należało się raczej skupić na biologii. Takie są niestety wady naszego systemu. Wiele razy poruszałam ten problem, jednak bezskutecznie. Efekty widzisz: zamiast rozwijać się wszechstronnie, stałeś się kaleką w tym, w czym powinieneś być najlepszy.
-Aha. - odpowiedział. Nie był pewien co ma myśleć. Plan się powiódł, ale nie tego się spodziewał. Jednak nie mógł się już wycofać. Pozostało mu grać dalej swoją rolę.
-Zaczniemy od czegoś prostego. Jesteś zdolny, więc mam nadzieję, że uda nam się szybko nadrobić braki w Twojej edukacji.
Nigdy w życiu nie zajmował się żywymi organizmami. Był pewien, że cokolwiek każe mu zrobić, na pewno się nie uda i prawdopodobnie zakończy się większą bądź mniejszą katastrofą.
-Mam tu ze sobą szalkę Petriego z kolonią bakterii. Teraz postaraj się pomóc im w podziale...

***

Sivra śmiała się tak mocno, że ledwie łapała oddech.
-To jest tragedia. Ja sobie tego nie wyobrażam. - powiedział Xeras, któremu wcale nie było do śmiechu.
-Stół też? - zapytała wciąż się śmiejąc.
-Nie, stół łaskawie oszczędziłem. - odpowiedział tonem, który wyraźnie nakazywał, żeby się uspokoiła.
-I co teraz? - zapytała poważnie.
-Albo zwariuję, albo zostanę uznany za wariata. Tak czy inaczej skończę w kaftaniku. - stwierdził ironicznie.
Przerwało im zbliżające się skomlenie.
-Kolejny pacjent. - stwierdziła Siv widząc kulejącego wilka, który do niej podszedł. Wprowadziła się w stan koncentracji i zmieniła spektrum fali elektromagnetycznej odbieranej przez jej oczy. Skupiła się na wilczym kłębku fal.
-Co Ci jest? - zastanawiała się głośno.
-Łapa go boli... - odpowiedział ze znudzeniem Xeras.
-Powiesz jeszcze dlaczego go boli, panie mądry? - odpowiedziała kąśliwie.
Nic nie odpowiedział, zrobił tylko obrażoną minę. Siv przypatrywała się falom i starała się przypomnieć sobie wzory układów fal.
Gęstwina, w której byli, znajdowała się jakiś kwadrans drogi od szkoły. Nikt tu nie przychodził, bo w okolicy grasowała banda wilków. Jednak Siv od urodzenia miała rękę do zwierząt i już w wieku 6 lat zawarła z wilkami swoisty pakt o nieagresję. Zranione podczas polowania wilki przychodziły do Siv, która z pomocą Xerasa opatrywała im rany, a w zamian oboje cieszyli się, świetnie strzeżoną samotnią.
-Już, możesz wracać. - powiedziała z uśmiechem Siv po skończonym zabiegu wyciągnięcia złamanego zęba z wilczej łapy.
-Źle zrobiłem, źle zrobiłem... Trzeba było wymyślić coś innego. Na taką durnotę to tylko ja mogłem wpaść. Kurde! - nie przestawał narzekać Xeras.
-Skończysz kiedyś? Skup się na tym co możesz zrobić, a nie na tym co mogłeś zrobić. - odparła z irytacją Siv.
-Dobrze mówi, Owieczko. - usłyszeli głos dobiegający z miejsca gdzie zniknął wilk.
Xeraz spojrzał zaskoczony na Siv, która z równym zaskoczeniem patrzyła na Xerasa.
-Nie ja i nie Ty, więc co jest grane? - zapytał głośno.
-Nic takiego, Owieczko. - odpowiedział mu głos.
Xeras podszedł do miejsca, z którego dochodził głos. Znak na jego ręce błyszczał. Rozgarnął krzaki lecz niczego tam nie znalazł. Usłyszał śmiech. Nie potrafił zlokalizować jego źródła. Zdawało się, jakby wydobywał się wprost z powietrza.
-Coś w Tobie jest Owieczko, nie boisz się. W każdym razie nie mnie. Interesujące. - stwierdził głos.
-O co Ci chodzi z tymi owieczkami?! - krzyknął zirytowany Xeras.
W odpowiedzi usłyszał jedynie kolejny wybuch śmiechu.
-Chodźmy stąd Xeras. - powiedziała zaniepokojona Siv.
-Ty nie powinnaś się bać. - powiedział nagle dużo poważniejszym tonem głos. - I to nie tylko dla swojego własnego dobra. - dodał.
-To groźba? - zapytał Xeras, który szukał w pamięci jakiejś zdolności, która mogłaby pomóc mu w zlokalizowaniu, a przynajmniej wyłączeniu tajemniczego głosu.
-Rada. - usłyszeli.
-Jak to "rada"? - powiedziała zaskoczona Siv.
-Kiedy indziej pogadamy. - powiedział szybko głos.
-Co? Wracaj! Jeszcze nie skończyliśmy! - wrzasnął Xeras. Nie otrzymał odpowiedzi.
Zaklął szpetnie. Sivra w pierwszej chwili chciała zwrócić mu uwagę, jednak zdała sobie sprawę, że sytuacja pozwala na wyrażanie emocji w ten sposób.
-Jakbym miał za mało problemów... - powiedział po chwili ciszy, z całych sił starając się opanować nerwy.
-Myślisz, że to mógł być... - Siv zawahała się - jakiś duch, albo coś takiego?
-Duch, który nagle ma pilne spotkanie? - odpowiedział ironicznie.
-O co Ci chodzi? - Siv już nie wytrzymywała.
-Przepraszam. - powiedział Xeras, który zrozumiał, że nieświadomie wyładowuje swoją złość na niej.
-Ja po prostu... To za dużo... Nie wiem, nie potrafię się odnaleźć. - wybąkał.
-Mi też nie jest łatwo. - odpowiedziała łagodnie.
-Chodźmy może stąd. - zaproponował.
-Tak, wracajmy. - zgodziła się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz